Blog o zdrowiu Blog o zdrowiu
6878
BLOG

Co nas zatruwa? Fastfoody i słodycze

Blog o zdrowiu Blog o zdrowiu Zdrowie Obserwuj temat Obserwuj notkę 69

Problemem współczesnego człowieka jest przede wszystkim gwałtowne obniżenie odporności, wynikające z nieodpowiedniego stylu życia. Z doktorem Andrzejem Majkowskim rozmawiamy o tym, czy można zastępować antybiotyki oraz jak duże znaczenie w tym procesie ma optymalne żywienie.

 
 
Co Pan myśli o antybiotykach, czy są dobre dla człowieka?
Nie są dobre, ale czasami są konieczne. Ciężkie infekcje bakteryjne wymagają leczenia antybiotykiem. Ale warto podkreślić, że wiele osób zapada na nie z powodu wyczerpania układu immunologicznego. Ludzie są coraz słabsi, mają coraz niższą odporność. Dlaczego? . Źle się odżywiają, żyją w ciągłym stresie i brakuje im ruchu.
 
Czyli dzisiaj właściwie nie można się obyć bez antybiotyków?
Tylko w niektórych przypadkach. Gdyby ludzie odżywiali się prawidłowo, zrezygnowaliby z fast foodów, żywności przetworzonej, słodyczy i tym podobnych, moglibyśmy unikać antybiotyków -  w zasadzie na skalę globalną. Oczywiście dotyczy to mojej praktyki lekarskiej.
                                              
Widzi Pan korelację miedzy sposobem odżywiania a koniecznością stosowania antybiotyków. Czym Pan to wyjaśni?
Przede wszystkim tym, że żywność niewłaściwa dla danej osoby powoduje, że organizm musi zwalczać pochodzące z niej alergeny, zamiast być skoncentrowanym na obronie przed bakteriami.
Gdyby udało się uzyskać równowagę i nasz układ immunologiczny działałby właściwie, moglibyśmy stosować antybiotyki sporadycznie. W swojej praktyce lekarskiej spotkałem takich pacjentów, którzy żywią się optymalnie. Dla nich antybiotyki to zło konieczne. Stosują je jedynie w wyjątkowych przypadkach.
 
Na czym polega niebezpieczeństwo antybiotyków?
Każdy lek skonstruowany przez człowieka w sposób sztuczny, jest dla nas groźny. Nieważne, czy będzie to antybiotyk, leki na nadciśnienie, czy na cukrzycę. Antybiotyki mają swoje działania uboczne, które są znane od lat. Na przykład, penicyliny powodują wtórną grzybicę organizmu, a leki z grupy cefalosporyn przyczyniają się do niszczenia układu kostnego, zwłaszcza uzębienia. Są też takie leki, np. z grupy chinolonów, które rozkładają się w glebie, po użyciu przez człowieka, przez około 500 lat. Trafiają do środowiska, zatruwają je, a wtórnie wracają także do nas.
 
 
Jeśli stan zdrowia pacjenta pozwala na zastosowanie innego leczenia, co Pan przepisuje pacjentom? Jak można zastępować antybiotyki?
 Przede wszystkim szczepionkami. Ale nie domięśniowymi - tylko szczepionki doustne. Składają się one z otoczek bakteryjnych, które wywołują permanentny stan gotowości bojowej. Ich regularne stosowanie, to forma ciągłego uodparniania, która jest najlepszą i najbardziej naturalną dla człowieka metodą walki z chorobami, zwłaszcza tymi pochodzenia bakteryjnego. Szczepienia tego typu, stosowane oczywiście w odpowiednich grupach wiekowych i we właściwym czasie, pozwalają na znaczące ograniczenie konieczności stosowania antybiotyków. Jest wiele środków tego typu. Polska była kiedyś potentatem w ich produkcji. Warto tu wymienić poliwakcynę -lek bardzo skuteczny, a dziś niestety zapomniany.
Osoby, które są prowadzone na tych preparatach zdecydowanie rzadziej korzystają z antybiotykoterapii.
 
 
Czy pacjent, który ma zniszczony układ odpornościowy przez antybiotyki, słabe żywienie, czy stres może stosować takie leczenie?
Ktoś, kto ma zniszczony układ odpornościowy, musi najpierw zmienić sposób żywienia. Niemal każdy może odbudować naturalne mechanizmy obronne organizmu, tylko najpierw musi zmienić złe nawyki  żywieniowe. Bardzo wielu, moich pacjentów, w momencie, gdy zaczęło odpowiednie odżywianie, a potem otrzymało, szczepionki uodparniające, przerwało gehennę antybiotykoterapii.
 
A czy są pacjenci, którzy przychodzą do Pana po antybiotyki? Uważają je za jedyny skuteczny sposób leczenia?
W dobie pośpiechu, szaleństwa, lęku przed utratą pracy, zdarza się to bardzo często. Dotyczy to najczęściej sytuacji, w której oboje rodzice pracują, są często obciążeni kredytami, starają się w sposób błyskawiczny wyleczyć swoje dzieci. Spotykam się z wieloma takimi osobami, które wręcz żądają skutecznego, natychmiastowego leczenia, nie zważając na konsekwencje. Muszę stwierdzić, że jest to nagminne. Pacjenci nie chcą się „bawić” w jakieś długotrwałe leczenie, chcą efektu natychmiast – tu i teraz. Każdy chce być zdrowy od ręki. I to jest najgorsze. Takie zachowanie toruje drogę do trwałej antybiotykoterapii.
 
Jest Pan pediatrą, co mógłby Pan polecić rodzicom? Co jest ważne przy stosowaniu tego typu leczenia?
Przede wszystkim posłuszeństwo wobec zaleceń lekarskich. Jeżeli lekarz mówi, że antybiotyk musi być dawany siedem dni, to ma być to siedem pełnych dób, a nie np. cztery. Nie zażywanie antybiotyku samowolnie, na zasadzie: „Źle się czuję, wezmę jedną tabletkę, bo mi została z poprzedniego leczenia. Po co mam iść do lekarza?”. Taka chaotyczna antybiotykoterapia powoduje tylko powstawanie drobnoustrojów jeszcze bardziej opornych na wynaleziony już antybiotyk. Ludzie sami sobie robią wielką krzywdę.
 
Poza tym, niezwykle ważne jest to, by stosować tego typu leczenie wyłącznie, gdy jest ono uzasadnione. Niedopuszczalne jest przepisywanie ich np. na choroby wirusowe. Ale to już jest niestety domena lekarzy, którzy bojąc się np. odpowiedzialności, konsekwencji prawnych, wolą zapisać antybiotyk na wszelki wypadek i mieć trochę świętego spokoju.
 
Andrzej Majkowski, jest lekarzem pediatrą w Miejskim Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej Nr 1 w Wołominie przy ul, Prądzyńskiego 11

A my czekamy na Wasze opinie i doświadczenia związane z leczeniem antybiotykami. Zapraszamy do dyskusji tu w komentarzach i na Waszych blogach. Autorzy najlepszych tekstów zostaną nagrodzeni albumami o 200 lat ubezpieczeń.
 
 

Partnerem cyklu tekstów jest PZU

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości